Theseus: Journey to Athens

Od dawna zastanawiałem się nad tym, czemu tak mało jest crpg, do których ukończenia nie potrzeba dużego zaangażowania czasu? Jakieś krótsze przygody, ale ciekawe, które można rozgrywać na różne sposoby. Niedawno byłem na jednosesyjnym spotkaniu, gdzie graliśmy w Warhammera 4 ed. Spędziliśmy tam kilka godzin i zabawa była naprawdę przednia. Pomyślałem, że fajnie by było spróbować czegoś takiego w domowym zaciszu, przy jakimś krótkim crpg. Miałem szczęście. Akurat moją uwagę zwrócił tytuł Theseus: Journey to Athens bardzo niszowego, jednoosobowego dewelopera Antiquity Studio, który ponoć sprzedał jedynie około 300 egzemplarzy tej gry od czasu jej premiery w 2019 r. Starożytna Grecja, walka turowa, postacie z mitologii greckiej, wiele wyborów i ich konsekwencji - brzmi dobrze, zatem czemu by nie spróbować? 

W grze wcielamy się w postać mitologicznego Tezeusza. Nie dane nam będzie poznać wszystkich jego losów, gdyż gra koncentruje się na tej części jego historii, gdzie Tezeusz, dowiedziawszy się prawdy o swoim pochodzeniu (tym czy innym, hehe), wybiera się w drogę do Aten, na spotkanie z jej królem Ajgeusem - swoim ojcem. Po drodze przyjdzie nam zmierzyć się z wieloma wyzwaniami, a wisieć nad nami będzie niebezpieczeństwo w postaci Pallasa i jego synów - Pallatynów, którzy planują zagarnąć ateński tron dla siebie.

 

Grafika jest całkiem przyjemna.

Tezeusz, Pallas, Ajgeus? Tak jest, gra jest osadzona w mitologi greckiej, nienaturalne zdarzenia nie są tutaj zatem rzadkością, a spotkać można wiele postaci czy istot znanych z mitów. Tutaj muszę oddać deweloperowi, że bardzo mocno postarał się o to, by wszystko się jak najbardziej zgadzało z materiałem źródłowym i było należycie wpisane w świat. Nawet jak mamy możliwość wyboru i historia może pójść w innym kierunku, to autor starał się, by to wszystko miało sens, np. wedle jego wypowiedzi korzystał z alternatywnych wersji histori opowiadanych w grze.

 

Podoba mi się to, jak wszystko jest napisane - wprowadza w klimat, ale nie męczy rozległymi opisami.

Staranności, praca i dbałość o szczegóły to coś, co mocno doceniam w tego typu mniej budżetowych produkcjach. To odróżnia dzieła warte uwagi od jakichś tanich ulepów bez ładu i składu robionych tylko dla pieniędzy. Tutaj zdecydowanie odczułem, że autor się starał się opowiedzieć swoją historię i dać nam wiele ciekawych rzeczy do roboty, choć widać też było, a autor sam to później przyznał, że przy projektowaniu gry skupił się na pewnych elementach, a pozostałe musiał później uzupełniać i kombinować z nimi. Jak mu to wyszło?

 

Dialogi są zgrabnie napisane, trochę szkoda, że za każdym razem trzeba wcisnąć, by powrócić do okna wyboru.

Pierwsze, co ujrzałem po uruchomieniu gry, to plansza i menu, które nie było rozbudowane, bardzo eufemistycznie rzecz ujmując, w sumie to niewiele tam było. Gra ma na przykład tylko 2 sloty na zapisy stanu gry, lol, plus automatyczny, z którego w ogóle nie korzystałem. Przyznaję, że odczułem, by jakieś dodatkowe opcje by się przydały, zatem nie ma na co narzekać. Gra ma ładną, ręcznie rysowaną grafikę, która trzyma klimat antycznej Grecji. Zwykle niewiele jest na niej elementów, głównie postacie, które w dodatku nawet się trochę ruszają! Oprócz nich jest też takie światełko koło pewnych obiektów, które je opisuje, w tym liczne posągi czy obiekty kultu bogów. Są jeszcze drogowskazy, które służą do przemieszczania się pomiędzy lokacjami, te są bowiem małe i jak ktoś ma dosyć wielkich miast z mnóstwem "pustych" npc, gdzie łazi się często bez celu, no to tutaj będzie się czuł wspaniale. Ponadto natrafiłem na jeden obiekt na ziemi, który nie należał do żadnej z tych 3 kategorii! Łatwo sprawdzić, bo jak się wciśnie klawisz Esc, to na moment wszystkie obiekty na mapie znikają ;)

 

Menu opcji szału nie robi ;)

Widzicie ten krzyżyk? Wbrew pozorom to nie zamyka menu podczas gry, a z niej wychodzi, lol.

W grze wiele zdarzeń przedstawianych jest w formie opisów z grafikami i ewentualnie wyborami. Jeżeli ktoś grał w King of Dragon Pass czy The Age of Decadence to wie, o czym mowa. Wszystko wygląda bardzo zgrabnie. Postacie, z którymi rozmawiamy, mają też stylizowane awatary, przypominające styl czerwonofigurowy. W tle gra, czy też brzdąka, całkiem ładna muzyczka rodem z tamtej epoki, choć tutaj często natrafiałem na pewne problemy, bo muzyczka często przestawała nagle grać, zwłaszcza podczas walki. 

Interesująco rozwiązano kwestię rozwoju postaci. Mamy tutaj jedynie podstawowe cechy, których jest 6: Strength, Dexterity, Constitution, Intelligence, Wisdom i Charisma, wszystkie na początku gry są na 0 i rozwijamy je w trakcie przygody w zależności od tego, jak wykonamy jakieś zadania, czy jakie wybory podejmiemy. Nie do końca zgadzam się z wieloma zarzutami co do tego, że nie wiadomo, co te cechy dają, ponieważ jest to opisane, a nawet widoczne w miarę ich rozwoju:

  • Strength - zwiększa się nasza siła ciosu w walce,
  • Dexterity - lepsze uniki w walce z przeciwnikami,
  • Constitution - więcej punktów życia.

Oprócz tego cechy są potrzebne do zaliczenia skill-checków, przy czym rezultaty nie są pokazane w rofmie jasnej deklaracji. Cechy możemy maksymalnie rozwinąć do wartości 5, o czym gra nas nie informuje. Mało tego, mam wrażenie, że części z nich nie można rozwinąć tak wysoko, moje podejrzenia padają zwłaszcza na inteligencję. Mamy też ekwipunek, który jest jednak bardzo ubogi, ledwie parę możliwych broni do zdobycia, jakieś przedmioty do questów, nic specjalnego. Jak teraz sobie patrzę na ekran, to jest nawet dziennik, ale nie był mi kompletnie potrzebny, bo gra jest krótka i zawsze było wiadomo, co trzeba zrobić dalej. Możemy mieć również aż 4 członków drużyny. Pozyskujemy ci ich przy określonych wydarzeniach, biorą oni potem udział w walce, ale ich rola fabularna się na tym w zasadzie kończy. Ich użyteczność też jest różna. Przydatny na pewno jest łucznik, czy też nasza waifu (jest waifu, czyli to JEST crpg!), która może nas leczyć, jest też bard, co daje nam buffa i łotrzyk, który jest chyba najsłabszy z całej czwórki, bo robi to co Tezeusz, tylko gorzej :P 

 

Już niedługo będziesz silny, Tezeuszu! Choć niekoniecznie zbyt bystry:P

Walka w grze jest i jest bardzo, BARDZO prosta głównie pod względem możliwości, ale i same starcia nie należą do trudnych. Walkę toczymy na niewielkich planszach podzielonych na kwadraty, poruszamy się - przód, tył, na boki i na ukos. Jak damy jeden krok, to jeszcze można zaatakować, a jak chcemy więcej, to już nie. No, to w sumie tyle. Są umiejętności specjalne, jak np. łuk strzelający w każdego wroga i zadający im niewielkie obrażenia, czy atak kwasem, ale te można wykonać tylko 2 razy na każdą walkę. Potem to jest już tylko gonitwa po mapie, na której nie ma nawet jakichś przeszkód terenowych. Niezawodną strategią jest staranie się o to, by nie zostać otoczonym, trzymanie jak tylko to możliwe dystansu jednej kratki, by wróg się zbliżył, ale nie zdołał zaatakować, wtedy my go atakujemy i znowu ruch o jedną kratkę, by ta jedna kratka nas dzieliła ;) Walka jest na szczęście szybka, bo nie mamy tutaj jakichś rozbudowanych animacji. W dodatku była dla mnie całkiem satysfakcjonująca, bo każda była inna - mierzyłem się za każdym razem z innymi przeciwnikami, często u mojego boku stali inni sojusznicy, a czasami nawet moja postać... cóż, musicie sami to zobaczyć.

Purpurowe kwadraciki to nasz zasięg, gdzie możemy później zaatakować, kwadraciki o kolorze morskim - tam kończymy już nasz ruch i tak, to jest walka ze szczurami, kolejny wyznacznik crpg ;)

Bo muszę przyznać, że historia może się potoczyć w zupeeeeełnie przedziwnym kierunku. Podczas jednego przejścia pomyślałem sobie, że a co mi tam, co się złego może stać? Zanim się obejrzałem, to gnałem w zupełnie niespodziewanym kierunku, z którego nie było już potem wyjścia i mogłem tylko w głowie myśleć "co za powalona akcja!". To jest dla mnie jeden z wyznaczników ciekawego scenariusza, gdzie w miarę rozwoju wydarzeń możemy znaleźć się w zupełnie niespodziewanej sytuacji.

Myślicie, że to JA jestem prawie otoczony? HA!

Nie mieli szans z samym Tezeuszem!
 

Nasze poczynania mają swoje konsekwencje i nie dotyczą one jedynie głównego questu, choć tutaj niejako są trzy ścieżki, a przynajmniej ja tyle znalazłem, ale wiele naszych wyborów decyduje o tym, czy spotkamy dane postacie, czy będziemy mogli znaleźć się w określonych miejscach, czy będziemy mogli zrobić określone questy, jakie walki stoczymy, a nawet co będzie do naszej dyspozycji. Co jakiś czas gra pokazuje plansze z rezultatami naszych akcji, jak się potoczyły losy różnych osób czy społeczności, coś na kształt końcowych obrazków znanych choćby ze starych Falloutów czy Arcanum. Mamy nawet parę "fałszywych" zakończeń, cool!

Co jakiś czas dostajemy bardzo ładną planszę z rezultatami naszych działań.

Grało mi się bardzo przyjemnie, bardzo łatwo wsiąknąłem w świat, jego historię i podążałem sobie od przygody do przygody. Walka jest chyba najsłabszą stroną gry, ale przyznaję, że miałem satysfakcję z pokonywania wrogów i wzrostu siły mojej postaci. Jak na tytuł trzygodzinny, bo tyle mi zajęło przejście gry po raz pierwszy, to mogę powiedzieć, że dla mnie była ok. Kolejne przejścia gry dołożyły dodatkowe 3 godziny, czyli całość zabawy to jakieś 6 godzin. Sześć zamiast kilkudziesięciu godzin łupania trashmobów, dla mnie to przyjemnie spędzony czas i dobra opcja zabawy.

Komentarze