Hand of Fate 2

Co może wyjść z połączenia prostej karcianki, prymitywnej walki, paru minigierek - wszystko polane sosem "filmowości"? Okazuje się, że całkiem przyjemna gra. Sekret tkwi w tym, by był na to pomysł i odpowiednia realizacja. 


Jak już o tym wspominałem wielokrotnie - lubię, jak gry eksperymentują i starają się zrobić coś nowego. Naturalnie nie zawsze to wychodzi, ale i tak inaczej na to patrzę, bo jest to chociaż coś nowego, coś interesującego. Przy Hand of Fate było podobnie, postanowiłem jednak zagrać w kolejną część, ponieważ po pierwsze - to jest tak naprawdę ulepszona wersja jedynki, koncepcja jest taka sama, po drugie - akurat tę część już miałem ;)

Rozgrywka wygląda tak, że mamy do wyboru przejście kampanii, dodatkowych misji (sweet, sweet dlc money), a także tryb ciągły, gdzie musimy przeżyć jak najdłużej. Kampania to seria ponad 20 misji, które kolejno odblokowujemy, zwykle w określonym punkcie odblokowuje nam się parę misji, które możemy robić w dowolnej kolejności, potem znowu odblokowuje się parę kolejnych, dopiero pod koniec robimy każdą misję po kolei. 

Dzień dobry

Gra od razu buduje nastrój, kiedy klikniemy, by rozpocząć nową grę, włącza nam się krótkie intro i siadamy do stołu, by rozpocząć grę - wszystko ładnie animowane. Witamy w Hands of Fate 2! Grze, która mocno stawia na wciągnięcie gracza w klimat rozgrywki. Obligatoryjny samouczek to tak naprawdę nasza pierwsza misja w kampanii, poznajemy tam większość elementów, z którymi przyjdzie nam się mierzyć potem. Nasz pionek ląduje na stole, nasz pionek, czyli my, w sensie nie że my lądujemy na stole, ale pionek symbolizuje nas, bo widzicie, jak wejdziemy, w sensie nasz pionek wejdzie na kartę, to wtedy pojawiamy się pewnej sytuacji, znaczy się siedzimy przy stole, ale jesteśmy tam eee ... TO SKOMPLIKOWANE! A bardziej serio - trzeba puścić wodzę wyobraźni, owszem, niby siedzimy przy stole, ale pionek symbolizuje nas, a kolejne karty na stole, na które wchodzimy, stawiają nas przed określonymi sytuacjami. Podejmujemy tam decyzje/działania/walczymy, potem idziemy na kolejne karty, aż do ostatniej, która kończy daną misję/przygodę, otrzymujemy za to nagrody - nowe karty, które będziemy mogli później wykorzystać. Karty te zwykle albo pochodzą bezpośrednio z zakończonej przygody, albo są jakoś z nią związane tematycznie. 

Co my tutaj mamy...

Po zakończeniu samouczka przyjdzie nam trochę pogmerać w wyglądzie naszej postaci (przedtem wybieramy tylko płeć). Nie mamy tutaj żadnych statystyk, zmieniać wygląd możemy zresztą w dowolnym momencie podczas kampanii. Zawsze przed następną misją będziemy mogli poczytać, jakie modyfikacje są tam wprowadzane, czy też z czym przyjdzie nam się tam zmierzyć. Przykładowo - standardowo możemy w trakcie przygody rozbić obóz i uleczyć się, konsumując jedzenie. Jednak podczas konkretnej przygody przyjdzie nam grać bez tej możliwości, co potrafi mocno skomplikować sytuację, bo to nasza podstawowa metoda leczenia. W zasadzie co misja jest wprowadzane coś ciekawego. W tej sposób niby gra opiera się na tych samych, prostych zasadach, ale poprzez różne modyfikacje staje się ciekawa i rozgrywka się w pewien sposób zmienia. Często nie dość, że musimy przeżyć, to jeszcze musimy np. zebrać określoną liczbę błogosławieństw (trwałe bonusy na czas przygody), czy też mieć odpowiednio wysoką wartość zdrowia, by ścigający nas przez całą przygodę zabójca nie mógł nam na koniec zrobić mocno krzywdy. Warto nadmienić, że misje możemy po prostu przejść, ale możemy też postarać się spełnić cel dodatkowy w danej misji, co potrafi nieco ją zmienić, ale też daje w nagrodę dodatkowe karty. Zwykle wystarczy nieco się postarać, ewentualnie podejść do danej misji ze 2-3 razy, ale są niestety i takie, gdzie trzeba je zrobić w bardzo określony sposób i liczyć na szczęście, co już podchodzi pod grind, co oczywiście mi się już nie podoba. 


Mamy 4 podstawowe zasoby, o które musimy dbać:

1. zdrowie - zwykle zaczynamy z 100/100 hp, zdrowie możemy stracić w wyniku różnych zdarzeń, nie tylko w walce, możemy zostać ranni w wyniku sytuacji, w jakich się znaleźliśmy przez karty zdarzeń, czy też może nam je np. zabrać klątwa (trwałe niedogodności na czas przygody). Leczymy je głównie za pomocą konsumowania żywności w obozie (1 żywność = +5 hp), ale też np. mogą nas uleczyć inne osoby z kart zdarzeń, czy też są do tego pewne przedmioty. Zdrowie może nam się też w trakcie przygody trwale obniżać, ale może też trwale podwyższyć. Generalnie jest to statystyka, z którą musimy się liczyć zawsze i wszędzie,

2. jedzenie - kolejna ważna statystyka. Pójście na każdą nową kartę zdarzeń powoduje zjedzenie 1 jedzenia. Jak nie mamy jedzenia, to tracimy zdrowie i to 5 hp. Jak widać, lepiej to jedzenie po prostu mieć, przydaje nam się ono też często podczas naszych wędrówek po kartach zdarzeń, np. czasami trochę jedzenia danego chłopstwu może nam uratować skórę. Generalnie jest to kolejna ważna rzecz i  tylko w początkowych misjach mamy go zwykle zawsze pod dostatkiem,

3. pieniądze - moni, moni, moni, germoni! Za pieniądze można kupić wiele użytecznych rzeczy - leczenie, jedzenie, nowe wyposażenie, często przydaje się przy różnych sytuacjach. Da się bez pieniędzy przeżyć, ale zwykle warto mieć tego jak najwięcej,

4. sława - to ciekawa statystyka. By móc korzystać z mocniejszych przedmiotów, w tym mocniejszych broni, musimy mieć tę statystykę odpowiednio rozwiniętą. Możemy sobie sławę podnieść tylko wtedy, gdy zrobimy coś dobrze określonych w kartach zdarzeń. Czasami nie chcemy paradoksalnie mieć jej zbyt wysoko, a przynajmniej zbyt szybko, bo wysoka sława w niektórych (późniejszych) misjach może oznaczać dodatkowe kłopoty, wyższa sława = większa rozpoznawalność, a czasami tego się nie chce :P

Brak zasobów zamyka nam często wiele opcji

Jak już wspomniałem powyżej po misji dostajemy karty. Te możemy wykorzystać przed kolejną misją. Są one podzielone na 4 kategorie i tak, lecąc od prawej strony (tak, od prawej, bo tak mi pasuje):

1. Zapasy (wyposażenie zabierane ze sobą od razu) - standardowo jesteśmy wyposażeni w jakiś kiepski miecz i tarczę, zawsze, tego nie możemy sprzedać, to jest pewne minimum, które mamy. Możemy jednak wziąć ze sobą rzeczy wyraźnie lepsze, ale też nie takie znowu rewelacyjne. W ten sposób dostajemy je od razu. Możemy też wziąć nieco więcej zapasów np. jedzenia czy pieniędzy. To też zawsze się przyda. Ja z reguły brałem lepszą broń, później mikstury lecznicze i jakieś zapasy przydatne do misji.

2. Wyposażenie - tutaj sprawa ma się nieco inaczej. Po pierwsze - nie zabieramy sprzętu z tej kategorii ze sobą, będziemy mogli go zdobyć w trakcie przygody, zwykle podczas jakiegoś zdarzenia z karty zdarzeń, bądź będziemy mogli go kupić, z tego co wiem, to karty są losowo przydzielane, co w jaki sposób można zdobyć. Po drugie - przedmioty są tutaj o wiele potężniejsze, zwykle wymagają określonej wartości sławy, by móc z nich korzystać. Po trzecie - jest tutaj o wiele większy wybór, jest tego naprawdę sporo! Różnego rodzaju bronie, tarcze, pancerze, pierścienie, no różności. Zwykle brałem jakąś dobrą broń, najlepiej dwuręczną, jakieś zbroje i sporo pierścieni, bo tych można założyć wiele na raz. Niektóre karty to platynowe karty - te przedmioty są o wiele potężniejsze od innych.

3. Spotkania (karty zdarzeń) - o tak! Wybieramy sobie, w jakich sytuacjach może nam przyjść się znaleźć podczas nadchodzącej przygody! Jest to bardzo ciekawy zabieg - czemu bowiem powtarzać coś, co już się zna? Cóż, po pierwsze, nawet jak karta już była kiedyś w jakiejś przygodzie, to często można pójść w innym kierunku i zobaczyć, co się mogło zdarzyć. Często są to nowe karty i by zobaczyć, jakie sytuacje się za nimi kryją, trzeba je wziąć i samemu się przekonać. Część kart w dodatku ma w sobie pewien żeton, który dostajemy, jak spełnimy pewne wymagania związane z tą kartą, w nagrodę mamy kolejną kartę/karty, często powiązane z poprzednią, co tworzy nam mini-historię lub odblokowuje mocniejszy wariant karty... albo słabszy :P Wreszcie - są karty, które nie niosą za sobą wielu albo wręcz żadnych niebezpieczeństw, ale dają zasoby, tak potrzebne przy trudniejszych misjach. Często brałem np. kartę Stara Panna, bo to były darmowe zasoby w postaci (do wyboru) zdrowia, pieniędzy albo jedzenia. Czemu by takiej karty nie brać? Część kart pozwala na spory zastrzyk gotówki, czy też zdobycie dobrego wyposażenia. Są karty platynowe, które dają nam duże bonusy, np. platynowe wyposażenie, czy też zniesienie klątwy. Są też karty siarka, które wręcz przeciwnie - niosą wielkie zagrożenie dla nas. Żeby nie było tak miło - często gra nam daje limit, ile kart typu siarka czy platynowych możemy maksymalnie wziąć na daną misję, o ile w ogóle możemy je wziąć. Te pierwsze czasami nie mają limitu, te drugie mają zawsze jakiś limit.


4. Towarzysze - o właśnie! Zostawiłem sobie te karty na koniec, bo są bardzo nietypowe. Zdobywamy je podczas przygód, mamy maksymalną liczbę 4 towarzyszy (więcej jak kupicie dlc wy obrzydliwi burżuje!!!11!one!, ok, jest jeszcze jeden nietypowy). Towarzysze często komentują nasze poczynania podczas misji, doradzają, walczą u naszego boku, każdy w swój specyficzny sposób, mają podczas walki umiejętności specjalne, które możemy aktywować, ponadto każdy z nich zapewnia nam bonus do określonej mini-gierki, czyli 4 mini-gierki i do każdej jest bonus od określonego towarzysza. Co  ciekawsze jednak - każdy towarzysz ma towarzyszącą mu kartę w Spotkaniach, mało tego, to jest ciąg kart tak naprawdę - po wypełnieniu jednej karty pojawia się kolejna i potem analogicznie kolejna - wszystko składa się na jeden, wielki quest poboczny. Mało tego - od tego, czy wypełnimy te questy do końca, zależy to, jak potoczy się główny wątek w grze na końcu. Questy te są ciekawe, jeden ma zaskakujący przebieg, przybliżają nam lepiej naszych towarzyszy, pozwalają mocniej się z nimi związać emocjonalnie, bardzo dobra sprawa. 



Skoro już jestem na fali wymieniania wszystkiego po 4, to teraz 4 mini-gierki posortowane od najmniej do najbardziej dla mnie irytującej!
1. wahadełko - musimy trafić wskazówką w określony blok, pomagają nam w tym sygnały dźwiękowe i pewien rytm, przez co nieźle się w tym wyćwiczyłem i szczerze mówiąc nawet mi się to podobało, może przydała się ta mini-gierka z Mass Effect 1 do treningu, kto wie :P
2. koło z kartami - niczym koło fortuny! Jak kręci się nieco wolniej, to dość łatwo mi było trafić na odpowiednie karty, a przynajmniej nie trafić na te najgorsze, a jak się kręciło super szybko, to i tak się nie ma szans, zatem zero stresu :P
3. kości - szczerze to nie wiem, czego bardziej nie lubiłem, ale kości są typowo losowe, niewiele można poradzić czasami można wykorzystać towarzysza, dobre jest też to, że jest wiele rzeczy (wyposażenie, błogosławieństwa), które nam mocno pomagają przy tej grze, a jak nam się dobrze ułoży, to będziemy często wygrywali tak po prostu.
4. tasowanie kart - jak ja tego nie lubiłem, niby można było to śledzić, ale jestem jakiś niedopracowany w tym xD No często nie wskazywałem dobrze. 

Uhhh ufff małe to trochę, trafić trzeba w to srebrne, srebrne i czerwone się ciągle rusza w obie strony no i nasze wahadełko również

Noooo to został nam ostatni główny element całej rozgrywki - walka. No cóż, walka, od czego by tu zacząć. O, wiem - walka jest! Bardzo fajnie, klap, klap. Bardziej poważnie - walka nie jest zbyt skomplikowana, walczymy na małym obszarze z wrogami (przed starciem pokazuje z jakimi, każdy rodzaj ma swoją kartę), ewentualnie pomaga nam towarzysz, o ile jest, a nie że go wykorzystaliśmy do bonusu do mini-gierki i sobie odpoczywa pod krzaczkiem. Mamy do dyspozycji atak, uderzenie, które rozbija wzmocnioną obronę przeciwnika/ogłusza go na chwilę. Bronić się możemy niby parując, ale tego nie wiem, bo korzystałem z innego, niezawodnego manewru defensywnego czyyyyyli keep rolling rolling rolling rolling! Jako że byłem świeżo po ukończeniu Odysei, to można powiedzieć, że szybko się znalazłem w tym wszystkim :P Oprócz tego mamy jeszcze specjalny atak broni, który możemy aktywować po zadaniu określonej liczby normalnych ciosów, są zdolności specjalne towarzysza, gdzie im bliżej się go trzymamy, tym szybciej się one ładują. Generalnie towarzysze są przydatni i w inny sposób - otóż zwykle wrogów jest o wieeele więcej, a towarzysz odwraca uwagę przynajmniej części z nich, co jest mocno przydatne, by nas nie zalali ze wszystkich stron, w dodatku towarzysz jak padnie, to go możemy momentalnie podnieść, nic mu się nie dzieje, to taki super worek na ciosy, very nice. Poszczególne typy broni niby różnią się między sobą i zaleca się dostosowywanie ich pod przeciwników, ale nie zwracałem na to szczególnej uwagi, bo o ile unikamy ciosów, to nic nas nie trafi, a obrażenia lepiej zadać jak największe od razu, zatem preferowałem bronie dwuręczne obuchowe, by rozbijały szybko tarcze. Podczas walki możemy używać też przedmiotów, z reguły są to bomby, które mają określoną liczbę użyć. No i to tyle. Walczy się szybko, hp-bloatu na szczęście nie ma, jedynie bossowie mają więcej życia. Wrogowie zachowują się powiedzmy poprawnie, każdy ma swój rodzaj ataku, niektórzy mogą atakować na dystans, niektórzy zadają obrażenia obszarowe. Gra stara się nam dawać wiele informacji - kiedy pojawia się nowy wróg, to mamy na początku walki jego krótki opis, jak atakuje, jak najlepiej się przed nim bronić, takie wprowadzenie. Na zielono wyświetlają nam się normalne ataki, na czerwono mocne ataki wrogów, które dodatkowo często idą w serię, zatem najlepiej ich unikać, czyli w sumie standard.

 Kropka nad naszą postacią oznacza, że ktoś do nas strzela/atak dystansowy, wróg jest poza naszym ekranem, gdzieś w stronę, gdzie pokazuje czaszka po lewej stronie
 

Powiem tak - normalnie to ta walka jest naprawdę szczątkowa, ale rozumiem konwencję, w jakiej się znalazła. Głównym daniem jest tutaj atmosfera i poszczególne karty zdarzeń, niewiadoma, przygoda, radzenie sobie z przeciwnościami konkretnej misji. Walka w zasadzie to taki przerywnik i jeżeli mam do wyboru prostą, ale krótką walkę, a walenie głową w mur z kolejnymi falami wrogów z dziesiątkami umiejętności, to już wolę tę prostą walkę. Ona po prostu nie przeszkadza, a nawet trochę odpręża, pozwala nieco opaść napięciu. Paradoksalnie, bo gra daje nam wyraźnie do zrozumienia, że jak nam się nie powiedzie w walce, to możemy to odrobić w kartach. Tylko właśnie u mnie było odwrotnie :P Karty były często nieprzewidywalne i mini-gierka z nimi związana mogła nie wyjść, a walkę szybko opanowałem i mogłem wyjść z niej bez żadnego zadraśnięcia nawet. Warto dodać, że w grze są też elementy zręcznościowe, mamy czasami obszar, gdzie musimy omijać pułapki i dostać się do wyjścia, przy okazji zbierając leżące tam jedzenie i pieniądze. Ciekawa odmiana, choć to nic wielkiego. Walka pokazuje swoje wady pod koniec gry, gdy zalewają nas wrogowie z każdej strony. Wtedy widać mocno to, że ustawiają się do nas jeden po drugim, ale też mamy małe okno, by wyprowadzić cios. Wygląda to tak, że jest unik, unik, unik, szybki cios, unik, unik. Najgorsze jest jednak jedno starcie, gdzie wprowadza się wroga, który stopniowo nam zmniejsza życie i teleportuje się po całym obszarze walki. Wtedy wśród tabunów wrogów ciężko go w ogóle zobaczyć, niby są wskaźniki różnego koloru, ale giną one w kolorach masy wrogów. Ponadto nie mamy pełnej kontroli nad tym, kogo atakujemy - by przyspieszyć grę, gra nas "automatycznie" naprowadza na wroga i choć to się generalnie sprawdza (perspektywa jest dość sztywna), to przy masie wrogów ciężko jest trafić w tego konkretnego. A teleportowanie się wszędzie po jednym ciosie po prostu niesamowicie w dodatku irytuje. Noszzzz wrrrrrrrrr REEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE.

REEEEEEEEEE

Kolejne, wielkie REEEEEEEEEEEEE zaliczyłem przy wywalaniu mi gry w trakcie walki. Momentami miałem błąd za błędem, co doprowadzało mnie do niesamowitej frustracji. Gra jest zresztą zrobiona w Unity, nie wygląda jakoś szczególnie ładnie, a komp mi często działał na wysokich obrotach, że nawet nie miałem tak przy o wiele ładniejszej Odysei, przy czym tam był otwarty świat, a nie mały obszar z wrogami kopiuj-wklej xD Masakra. Z wywaleniami wyczytałem, że ludzie dodawali komendy "-force -glcore", co mi pomogło, ale tylko do czasu. Za to ostatecznym rozwiązaniem moich kłopotów było... obniżenie grafiki do absolutnego minimum. No pięknie, a raczej brzydko, no ale przynajmniej udało mi się skończyć grę, uff.

REEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE

Jest jeszcze jedna sprawa. Jak już wspominałem, skończyłem niedawno Assassin's Creed: Odyssey. Często się podaje, że jest to crpg ewentualnie że jest to gra akcji z elementami crpg. Tymczasem to podczas grania w Hand of Fate 2 miałem poczucie, jakbym uczestniczył w jakiejś sesji rpg, czyli coś, czego mi brakowało w Odysei, zresztą nie tylko tam, ale w wielu erpegach. Zacząłem się zastanawiać, co jest tego powodem. Doszedłem do wniosku, że poszczególne misje w HoF2 przypominają mi właśnie jedno spotkanie, jedną krótką sesję właśnie, zaś cała kampania to jakby przygoda przygotowana wcześniej przez MG. Poczuciu sesji sprzyja również to, w jaki sposób zwraca się do nas druga osoba przy stole, jak komentuje nasze akcje. Tak samo wszystkie te mini-gierki, gdzie możemy przecież przegrać i coś się dzieje - coś ciekawego! To również jest ważny element gry - jeżeli jest szansa na to, że może się stać coś ważnego i ciekawego, to niech przemówią kości i tak się właśnie w HoF2 dzieje. Można powiedzieć - ale gdzie rozwój postaci! To niezwykle ważny element każdego crpg! No właśnie, czy aby na pewno każdego? Są systemy, gdzie rozwój postaci jest bardzo prosty i generalnie mechanika jest możliwie maksymalnie uproszczona, by nie wytrącała z rytmu (np. Blades in the Dark), ale w rpg można i grać z własnymi zasadami, jeszcze bardziej uproszczonymi, gdzie tego rozwoju może nawet nie być, ewentualnie jest szczątkowy, w końcu role-play to role-play, już nie wspominając o larpie. To jest generalnie temat na szerszą dyskusję, ale sygnalizuję to już tutaj, bo w moim odczuciu są podstawy do tego, by debatować nad nazwaniem HoF2 crpg. Nie ukrywam, że dla mnie to by była dość kłopotliwa rozmowa, bo jak część pewnie pamięta - sam patrzę i porównuję kilka kluczowych elementów, w jakim stopniu są rozwinięte i potratowane, by móc nazwać daną grę crpg, a tutaj i system rozwoju postaci i walka nie są mocno rozwinięte, cnc nie ma dużo, fabuła jest możliwie dopasowana do rozgrywki i do atmosfery gry, nie jest jakoś wybitnie poprowadzona, świat gry nie jest mocno rozbudowany, jedynie klimat samej gry, grafika na stole (ale już nie podczas walki) i towarzysze są dobrze poprowadzeni. No i eksploracja! Nietypowo poprowadzona, ale niezwykle ciekawa. Pewnie dlatego mam słabość do tej produkcji :P Niemniej pragnę zauważyć, że pewien specyficzny rozwój postaci niby JEST. Zdobywamy kolejne karty, a te dają nam szersze pole możliwości. Widać to szczególnie wtedy, kiedy bez pewnych kart o wiele ciężej wykonać określone misje.

Kto urządzał to miejsce?!

Anyway, na koniec powiem jeszcze, że budowanie klimatu i cała ta "filmowość" jest doprowadzona do takiego stopnia, że nie byłem w stanie sobie sprawdzić, jak to wyglądało z misjami w kampanii, bo próbowałem tryb gry ciągłej, z której... nie mogłem wyjść, lol. Tak, tak, jak uruchamiamy grę, to dajemy kontynuuj i od razu wkraczamy do akcji eee w sensie siadamy do stołu gry. Nie ma tutaj powrotu do menu, w trakcie rozgrywki gramy, aż padniemy. A że tryb gry ciągłej polega na tym, że gramy, aż dosłownie padniemy, a mi się nie "padało", no to nie mogłem z niego wyjść :P Generalnie w tym trybie wybieramy spośród proponowanych misji (ja miałem dwie), różnią się one tym, z jakimi wrogami się będziemy spotykali, co możemy zyskać z ich wypełnienia (np. 20 sławy), jakie zagrożenia nas czekają i jaki poziom trudności prezentują. W tym trybie jest o tyle ciekawie, że z misji na misję przenosimy nasze wyposażenie, jedzenie, pieniądze i sławę, zatem jakby nie patrzeć mamy o wiele większe pole manewru. Za misje dostajemy też punkty i chyba polega to na tym, by przejść jak najdalej i zdobyć jak najwięcej punktów. Dla mnie to meh, bo mnie takie leaderboardy nigdy nie ciekawiły. 

Jest nawet element strategiczny - gromadzenie surowców i budowa budynków!

Grało mi się w Hands of Fate 2 dobrze, bardzo ciekawa koncepcja i nieźle wykonana, polecam samemu spróbować.

Komentarze