(Tekst został pierwotnie opublikowany na portalu wykop.pl w dniu 13.12.2018 r. na tagu #lisaroscontent)
Dzisiaj będzie nieco inaczej, bo rozpiszę się trochę o Red Dead Redemption. Wiem, wiem, dziwna sprawa, bo gra ani nie jest erpegiem, ani nie jest wcale taka stara, ani nie ma rozbudowanego systemu walki, rozwoju postaci, czy nie jest zapomnianą perełką, ale nagromadziły się podczas grana w nią pewne przemyślenia, które muszę z siebie wyrzucić. Zapraszam zatem do lektury.
Pierwsza sprawa - ukończenie tej gry zajęło mi wiele czasu. W sensie - naprawdę wiele, bo półtora roku. Pamiętam, jak usiadłem do niej po raz pierwszy, włączyłem grę i zacząłem grać.
HOLI SIET
HOLI
SIET
Gameplay w tej grze jest tak NUDNY, że to głowa mała! No po prostu nie mogłem w to uwierzyć. Siadłem to Read Dead Redemption (RDR) niedługo po skończeniu Mass Effect 3 i ta gra to był prawdziwy odlot w porównaniu z dziełem Rockstara - 6 klas, mnóstwo różnego rodzaju broni, mocy, towarzyszy, szybkie tempo akcji, wszystko było bardzo responsywne. W końcu się przełamałem, ale damn.
Zacznę od tego, że postać w RDR rusza się mocno "mułowato". Nie jest to na szczęście taki wielki problem, bo walki zwykle toczą się na dystansie. Ale już manewrowanie w pomieszczeniach to jakiś horror. Do tego dochodzi ułomna praca kamery w takich miejscach. Rockstar chyba sobie zdawał z tego sprawę, bo zbyt wielu momentów walk wewnątrz pomieszczeń nie ma. Nie rozumiem, co się stało, przecież walka na małej przestrzeni jest zrobiona dobrze w wielu grach. Chyba chęć "realistycznego" oddania ruchów postaci sprawiła, że nie porusza się nią po prostu zbyt komfortowo. Co prawda grałem już dawno w Red Dead Revolver, ale nie pamiętam, bym tam miał z tym taki problem.
Kolejna sprawa jest taka, że ta walka nie jest często w ogóle urozmaicona. Starcia zwykle polegają na tym, że idzie się do jakiegoś punktu, chowa za przeszkodą i spokojnie rozwala gości z dystansu. Dzięki regeneracji zdrowia wystarczy się ukryć na moment za przeszkodą i dalej walić we wrogów. Czasem można nieco się ruszyć i poflankować, ale tu kolejna sprawa - AI wrogów. Jest ono durne, ale to nie jest taki problem, bo walki są oskryptowane i tego tak nie widać. Jeżeli jednak pojawia się trochę przestrzeni, to robi się po prostu źle. AI towarzyszy jest albo tak dobre, że w misji nic nie trzeba samemu robić, albo wręcz przeciwnie - bezużyteczne i nie potrafi nawet przypilnować, by nikt w nas nie walił, jak ruszamy do przodu, lepiej nie zostawiać im jakiś wrogów do wykończenia.
To wszystko nie byłoby tak ważne gdyby walki nie były kurła NUDNE. Wybór broni jest całkiem pokaźny, ale nie różnią się od siebie zbytnio. Dopiero pod koniec gry pojawiają się ciekawe zabawki.
Mało jest też urozmaicenia w misjach. Są one wręcz katastrofalnie schematyczne. Jedziemy do określonego punktu. Cutscenka blablabla. Wsiadamy na koń i jedziemy obok npc i blablabla. Docieramy do celu, trochę strzelamy pif-paf. Po wszystkim cutscenka z blablabla. Oczywiście może być tak, że na przykład jest po walce normalnie cutscenka (blablabla), po czym jedziemy gdzieś dalej z npc (blablabla), jeszcze trochę strzelamy (pif-paf) i dopiero wtedy ostatnia cutscenka (blablableh).
Są oczywiście większe misje, gdzie sprawy mają się inaczej i są one przyjemniejsze. Na przykład misja ze szturmem fortu albo gdy szturmujemy pozycje rebeliantów wraz z meksykańską armią, czy też jak jedziemy w pociągu i odpieramy ataki wroga. Nie tylko dostajemy (zwykle) więcej swobody, ale często też same lokacje ładnie wyglądają.
Mam też wrażenie, że twórcy nie wiedzieli zbytnio, co zrobić z mechanikami w grze, które sami stworzyli, czy mogli się nimi posłużyć. Na przykład lasso. Jest ono konieczne do kilku misji i ewentualnie innego zakończenia zadań. Można nim też chwytać na przykład dzikie konie. Tylko po co? Zawsze można przywołać swojego konia. Można chwytać dzikie zwierzęta, ludzi, ale nie widziałem zbytnio sensownego zastosowania lassa poza misjami. Tak samo skradanie. W paru misjach można podejść wroga po cichu, ale nie jest to częste, niestety. Brakuje mi czegoś takiego jak zrobienie z kogoś żywej tarczy, tak jak to miało miejsce w GUN, ciągle tam z tego korzystałem. Pojedynki są, ale też niezbyt często i jakoś tak bez polotu, przynajmniej do tego, co pamiętam z Red Dead Revolver.
Loot w grze to jakiś żart. Zbieranie po parę dolców od trupa, poważnie? I w dodatku zwykle towarzyszy temu animacja, na szczęście krótka. Za to animacja przy oskórowaniu zwierząt jest zawsze, co mnie skutecznie zniechęciło. Wygląda to tak, jakby deweloper zatrzymał się w połowie drogi. Chciał dać loot, ale nie chciał/nie miał pomysłu, co z tym dalej zrobić, bo dodatkowe rzeczy to wiele pracy np. przy balansowaniu gry, odpowiednim wprowadzeniu takich rzeczy do świata gry. W dodatku trupy znikajo sobie przy pojawianiu się kolejnych trupów, zatem często w trakcie walki robiłem sobie “przerwę” i zbierałem kasę, ciągle ostrzeliwany przez wrogów, potem zabijałem ich i dalej zbierałem. Czemu nie można było dać automatycznego podnoszenia lootu? Czemu w ogóle jest loot w tej grze? Z kasą i tak nie ma za bardzo co robić, na przykład amunicję łatwo uzupełnia się za darmo. Po prostu lol.
A co do wyglądu to muszę tutaj deweloperów pochwalić - świat RDR prezentuje się naprawdę fenomenalnie. Mapa jest skonstruowana w moim odczuciu bardzo dobrze, pełno jest ciekawych miejsc, które ładnie wpisują się w świat. Mapa nie jest ani za wielka, ani za mała. Również art-style jest bardzo dobrze dobrany. Wszystko dopełnia klimatyczna muzyka. Samo przebywanie w tym świecie to przyjemność.
Niestety, muszę ponarzekać trochę na kwestie techniczne. Zacznę od tego, że choć zainstalowałem wszystkie łatki, to gra ma wciąż bugi i jeden z nich uniemożliwił mi nawet skończenie questa. Tak samo, choć świat gry jest piękny, to po prostu razi mnie strasznie brak antyaliasingu, a przynajmniej ja go nie zauważyłem. Niektóre tekstury są okropne. Skończyłem niedawno Bloodlines i serio, najgorsze tekstury w tej grze nie wyglądały tak źle, jak najgorsze tekstury w RDR. To jest zresztą ciekawe, bo momentami modele postaci i generalnie grafika wyglądają świetnie na przykład Marston (główny bohater) prezentuje się okazale, ale są miejsca, gdzie to wygląda fatalnie. Gorsze jest jednak to, że gra działa w 30 fps. Jeszcze gorsze jest to, że czasem jest spade poniżej tej wartości.
Pewnie jest to sprawka otwartego świata. A skoro o nim mowa, to tak mi się on spodobał, że od razu zacząłem zwiedzać świat i wybrałem się do Meksyku, bo najbardziej mnie zainteresował. I nie sposób opisać mojego rozczarowania tą wyprawą. Nic tam nie było. Nic tam na mnie nie czekało. Żadnych przygód, żadnych postaci, zadań, nic. Pusta, piękna przestrzeń. I niestety tak jest przez całą grę. Przez szereg misji nasza działalność koncentruje się wokół pewnego terenu i grupy postaci, po czym kończymy i jedziemy gdzie indziej, i spotykamy inne postacie. Ok - postacie są w grze generalnie dobrze napisane, w tym protagonista. Ciężko mi się było jednak do nich przywiązać, bo pojawiały się i znikały, z paroma wyjątkami
Komentarze
Prześlij komentarz